poniedziałek, 3 maja 2010

Balkan Country 4 life

Third album is under construction. We will prove that we´re more then just another maximalistic, conceptual, epic balcan-country band.

Na THE CAPTAIN AND ME trafiłem przypadkiem dokładnie w Sylwestra. Szukałem na YT czegoś co mogłoby stanowić dodatek do życzeń dla znajomych i znalazłem tych oto dżentelmenów tańczących i śpiewających pośród szklarnianych upraw kwiatowych.

Z tego co piszą na FB, są właśnie w trakcie nagrywania trzeciego albumu. Przyznam szczerze, że jak dotąd słuchałem tylko utworów, które udostępniają na swojej stronie i myspace. Bóg raczy wiedzieć, czy ich płyty można ściągnąć gdzieś w sieci, natomiast już przesłuchanie kilku piosenek daje pewien ogląd - c'est genial! Określenie BALKAN-COUNTRY oddaje dokładnie to co prezentują panowie z Oslo. Ukulele, bandżo, akordeon, gitary, kontrabas i masa innych równie ciekawych instrumentów, w połączeniu z ciekawym wokalem, lekkimi tekstami oraz dużą dozą dystansu do rzeczywistości. Opisać to trudno i najlepiej posłuchać. Szczególnie w połączeniu z teledyskiem, trzeba przyznać kreatywnym. Muzyka to prosta, ale radosna i pozytywna. Przydaje się w czasie deszczu :)

niedziela, 2 maja 2010

Pelagia i biały buldog, czyli kryminał prowincjonalny


Prawdziwi fani kryminałów twierdzą, że nikt nie może się równać z autorami ze Skandynawii. Już sama natura determinuje ich ponoć do pisania o zbrodniach, w sposób nieporównywalnie lepszy od innych. I przyznać trzeba, że jest w tym ziarnko prawdy. Zresztą, patrząc na krajobraz i klimat w jakim przyszło im spędzać życie, nie ma się czemu dziwić. Nie o skandynawskich kryminałach chciałem jednak pisać, bo nie należę do grona ich wielkich orędowników. Do zaproponowania mam coś znacznie bardziej niszowego, rosyjskiego i moim zdaniem równie dobrego - "Pelagia i biały buldog" Borysa Akunina.

Powieść jest właściwie pierwszym tomem trylogii Akunina opowiadającej o przygodach młodej zakonnicy z zacięciem detektywistycznym. Żeby było ciekawiej, akcja nie toczy się w Londynie, Madrycie, Olso czy innym Nowym Jorku, ale w małych mieścinach i wioskach XIX-wiecznego Zawołża. Zamiast dziarskiego detektywa-alkoholika jest zatem siostra Pelagia, a wielkie miasto europejskie lub amerykańskie zastępują ruskie wiochy. Nuda powiecie? Tylko pozornie.

Takiego kryminału z pewnością jeszcze nie czytaliście. Młoda zakonnica, z nie do końca pewną świecką przeszłością, pod wodzą swojego duchowego opiekuna - biskupa Mitrofaniusza, rozwiązuje zagadki kryminalne mające miejsce na odległym i mało znanym większości czytelników Zawołżu. Zaczyna się od tego, że ukochane buldogi starej generałowej Tatiszczewej, giną jeden po drugim w niewyjaśnionych okolicznościach. Generałowa jest ciotką biskupa, więc Mitrofaniusz zleca śledztwo swojej podopiecznej - siostrze Pelagii. Jak się wkrótce okazuje, nie tylko życie psów jest zagrożone...

Książka jest napisana w stylu epoki, w której dzieje się akcja. Jeśli więc cenicie sobie klasykę: Dostojewskiego, Balzaca, Hugo, Dickensa, Dumasa i innych, Pelagia na pewno was zauroczy. Na plus należy również zapisać niepowtarzalny klimat zapomnianych wschodnich rubieży i krew, która może nie leje się strumieniami, ale jak na prowincję i tak zdecydowanie wartką strużką.

"Pelagia i biały buldog" broni się świetnie i swobodnie może konkurować z najlepszymi (choć co prawda w swojej wyjątkowo wąskiej mini-kategorii). Świetny kryminał pokazujący, że rynek skandynawski to nie wszystko. Jak to mówią: I cóż, że ze Szwecji? :)

sobota, 1 maja 2010

Imię Bestii

Całkiem niedawno ponownie zawitałem do Empiku. Jak zwykle powłóczyłem się trochę, poszperałem, pooglądałem, poczytałem. W końcu wpadła mi w ręce książka Jacka Komudy "Imię Bestii", wydana (jak zawsze zresztą zgrzebnie) przez Fabrykę Słów. Nie wahałem się długo - kupiła mnie okładka i nazwisko autora, bo mimo tego, że nie czytałem go wcześniej, o uszy mi się obiło .

Główny bohater powieści to, znany pewnie niektórym, średniowieczny poeta Francoise Villon. Ci, którzy uważali na zajęciach z literatury wiedzą, że Villon nie tylko wielkim poetą był, ale także pospolitym szelmą i złodziejem (a przynajmniej sam tak twierdził w swoich utworach). Taki jest też u Komudy - obrzyna mieszki, podrzyna gardła i rżnie panie o wątpliwej reputacji, a wszystko to w świetnie oddanym klimacie średniowiecza - brud, bieda i ciasne uliczki przepełnionych francuskich miast. Książkę czyta się "na raz". Napisana z dbałością o detale i pasją. Komuda jako historyk z zawodu, wplata w akcję prawdziwe wydarzenia i opisy miejsc. Jeśli zdarza mu się wkleić coś anachronicznego - tłumaczy się z tego w rozdziale "Od autora". Na temat fabuły powiem tylko tyle, że wciąga. Siły nieczyste, bestie, inkwizycja i dzieci z pustymi oczodołami to zestaw, który na pewno nikogo nie znudzi.

Zawiodą się natomiast ci, którzy poszukują literackiego olśnienia. "Imię Bestii" nie jest pozycją wybitną. To książka, która przede wszystkim ma dostarczać rozrywki. Szukacie książki na weekend? Oto ona. Jeśli jednak chcielibyście czegoś bardziej wysmakowanego, z nieco wyższej półki - szukajcie dalej. Pewnym mankamentem jak dla mnie było też to, że autor czerpał przy pisaniu (raczej wiadrem niż manierką) z  "Katedry Marii Panny w Paryżu" Wiktora Hugo. Jeśli ktoś czytał "Katedrę..." od razu zauważy podobieństwa. Jeśli nie - autor sam się zdradzi na końcu książki. Choć przyznam, że "Katedra..." to wzór godny naśladowania, wydaje mi się, że można było trochę bardziej w swoim stylu.

Podsumowując: jeśli szukacie łatwej w odbiorze rozrywki z gatunku fantastyki - serdecznie polecam "Imię Bestii" Jacka Komudy.

...let me start from the beginning...

Do pisania bloga zabieram się nie od dziś. Zwykle zaczynam, a potem przerywam i zapominam. Blogi-bękarty wiszą potem gdzieś w sieci nie potrzebne nikomu, nie znane, zapomniane. Z tym blogiem będzie inaczej. Będzie inaczej chociażby dlatego, że tak napisałem, a słowo ma moc tworzenia rzeczywistości... Górnolotnie zabrzmiało... ale napuszonych tekstów tutaj nie będzie (a przynajmniej nie będzie ich dużo). Będzie raczej spontanicznie, lekko z polotem i wrodzonym talentem (skromny).

A o czym będzie? O książkach, muzyce, filmie, teatrze, radiu, telewizji, internecie... słowem - o kulturze. Bez podziałów na wysoką i niską. Bez wywodów, która lepsza, która gorsza. Trochę się już przeczytało, zobaczyło i usłyszało, więc dlaczego by nie podzielić się ze światem? A niech mają! :)