niedziela, 2 maja 2010

Pelagia i biały buldog, czyli kryminał prowincjonalny


Prawdziwi fani kryminałów twierdzą, że nikt nie może się równać z autorami ze Skandynawii. Już sama natura determinuje ich ponoć do pisania o zbrodniach, w sposób nieporównywalnie lepszy od innych. I przyznać trzeba, że jest w tym ziarnko prawdy. Zresztą, patrząc na krajobraz i klimat w jakim przyszło im spędzać życie, nie ma się czemu dziwić. Nie o skandynawskich kryminałach chciałem jednak pisać, bo nie należę do grona ich wielkich orędowników. Do zaproponowania mam coś znacznie bardziej niszowego, rosyjskiego i moim zdaniem równie dobrego - "Pelagia i biały buldog" Borysa Akunina.

Powieść jest właściwie pierwszym tomem trylogii Akunina opowiadającej o przygodach młodej zakonnicy z zacięciem detektywistycznym. Żeby było ciekawiej, akcja nie toczy się w Londynie, Madrycie, Olso czy innym Nowym Jorku, ale w małych mieścinach i wioskach XIX-wiecznego Zawołża. Zamiast dziarskiego detektywa-alkoholika jest zatem siostra Pelagia, a wielkie miasto europejskie lub amerykańskie zastępują ruskie wiochy. Nuda powiecie? Tylko pozornie.

Takiego kryminału z pewnością jeszcze nie czytaliście. Młoda zakonnica, z nie do końca pewną świecką przeszłością, pod wodzą swojego duchowego opiekuna - biskupa Mitrofaniusza, rozwiązuje zagadki kryminalne mające miejsce na odległym i mało znanym większości czytelników Zawołżu. Zaczyna się od tego, że ukochane buldogi starej generałowej Tatiszczewej, giną jeden po drugim w niewyjaśnionych okolicznościach. Generałowa jest ciotką biskupa, więc Mitrofaniusz zleca śledztwo swojej podopiecznej - siostrze Pelagii. Jak się wkrótce okazuje, nie tylko życie psów jest zagrożone...

Książka jest napisana w stylu epoki, w której dzieje się akcja. Jeśli więc cenicie sobie klasykę: Dostojewskiego, Balzaca, Hugo, Dickensa, Dumasa i innych, Pelagia na pewno was zauroczy. Na plus należy również zapisać niepowtarzalny klimat zapomnianych wschodnich rubieży i krew, która może nie leje się strumieniami, ale jak na prowincję i tak zdecydowanie wartką strużką.

"Pelagia i biały buldog" broni się świetnie i swobodnie może konkurować z najlepszymi (choć co prawda w swojej wyjątkowo wąskiej mini-kategorii). Świetny kryminał pokazujący, że rynek skandynawski to nie wszystko. Jak to mówią: I cóż, że ze Szwecji? :)

2 komentarze:

Szymon pisze...

Brzmi zachęcająco. Kryminalne zagadki brata Cadfaela i księdza Browna były wciągające. Może zatem pora dołączyć do tej zacnej kompanii także siostrę Pelagię?

Wieniedikt Jerosławski pisze...

Myślę, że odnalazła by się w tym gronie doskonale. Tą trójcę łączy fakt, że jest może nie do końca święta, ale na pewno pod wieloma względami wielce interesująca :)